To nie tak, że wcześniej robiłam zdjęcia tylko w wyobraźni, bo mam jeden całkiem niezły i półprofesjonalny aparacik, i jeden malutki i słodki imprezowy. Oba cyfrowe. Ale oto nastał ZENIT (zwany też Zenonkiem, nigdy Zenkiem), facet lekko przed 30tką, raczej tradycjonalista. Żaden tam super wypasiony koleś pomocny w lansie, ale raczej klimatyczny, nostalgiczny pan. Patrzę na niego i od razu chce mi się pstrykać. Chociaż pewnie szybciej nastąpi kolejna epoka lodowcowa, niż nauczę się Zenona obsługiwać.
Myśl przewodnia tego posta o niczym (a nawet dwie myśli) - wsparcia bliskich nie można przecenić. A tak poza tym - spodziewajcie się tu niedługo lawiny fotek:) Póki co: kilka źle skadrowanych, nieostrych dziwactw z serii 'Zgaduj-zgadula' od Canonka.
Pozdrawiam gorąco!:)
POST SCRIPTUM
Jeśli ktoś umie udzielić mi PRZYSTĘPNYCH wskazówek dotyczących obsługi Zenona, byłabym niezmiernie dźwięczna, bo przyznaję - chyba mi nie idzie. Chyba na pewno. Człowiek się rozpuścił cyfrówką i zadowolony.
Zenity są cudowne! Dostałam takie 3 w spadku od rodzinki. ;) Warto się pobawić obiektywami Helios i podpiąć je pod korpus Canona. :)
OdpowiedzUsuńGdybym chociaż miała czas na ta aktywność fizyczną... :) Słodycze to takie samo zło jak fajki, nie wiem, którego pozbyć się najpierw ;)
OdpowiedzUsuńZenit górą! Mam, używam, a obiektywy wykorzystuję też z Olympusem. Ostatnio jakimś tele pstrykałem księżyc, Jowisza i nawet 4 jego księżyce.
OdpowiedzUsuńNo...do Zenona to trzeba miec cierpliwość i czas, efekt bywa niezły:) Ja nawet głuptakiem robię złe zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńŻałuję, że mam tak mało czasu na zdjęcia.
OdpowiedzUsuńZ Zenonem niestety nie pomogę, ale życzę wytrwałości!