poniedziałek, 17 października 2011

Miscommunication

Pierwsza lekcja polskiego w gimnazjum: schemat komunikacji. Jest nadawca, jest odbiorca, jest komunikat, a po drodze zakłócenia. Tyle lat minęło, a ja pamiętam, teraz tym mocniej. Bo nagle to, co było tylko teorią, rysuneczkiem nabazgranym na tablicy, stało się poważnym problemem. Niby taka oczywista oczywistość, a jednak.

To, co mówię różni się od tego, co słyszą ode mnie inni. Fakt. Tylko, cholera, czemu te rozbieżności bywają tak dramatyczne? Może dostrzegam to teraz bardziej, bo nowy związek, poważniejszy od poprzednich, wprowadzanie nowego porządku, stawianie świata na głowie. Mój chłopak fantastycznym człowiekiem jest. I dobrze nam razem. Ale co z tego, skoro czasem tak okrutnie nie potrafimy się zrozumieć? A przynajmniej nie od razu.

Te wszystkie filterki w naszych głowach, jakieś klisze, to wszystko zniekształca przekaz. Każde z nas ma inne doświadczenia, myśli w inny sposób, w inny sposób czuje i to jest piękne. I niełatwe. Mówię jedno, a Jego mózg nadaje temu jakiś nowy, alternatywny i w gruncie rzeczy niepoprawny sens. I na odwrót. Jak ludzie sobie z tym radzą? Jak Wy sobie radzicie? Naszą metodą jest po prostu mówić, objaśniać, tłumaczyć; nie denerwować się, tylko wysłuchać. I działa. Ale kto by nie chciał być, choćby od czasu do czasu, zrozumiany w pół słowa...?


I jesienna migawka na osłodę.

[edit: i jeszcze jeden wniosek, który mi się nasuwa, ściągnięty od The Kooks:
Life's just far too short for miscommunication.
 muszę o tym pamiętać]

wtorek, 11 października 2011

Życie Fantastyczne

Skoro miało być o inspiracjach, to proszę bardzo, mam tu jedną. Muzyczną. Inspirującą w sposób wyjątkowy, bo i inspiracja to nieprzeciętna (mam nadzieję, że połapiecie się w mojej składni lepiej niż ja). Znacie zespół Man Man? Nie? Tak myślałam. W ramach wprowadzenia wyjaśnię więc, że to kilku zwariowanych chłopów zza oceanu, grających coś z pogranicza gypsy punku (tak przynajmniej mówi wikipedia), kabaretu, jazzu i bóg wie czego jeszcze. Indie takie troszku, troszku nutki prostu z cyrku. Na scenie - antybanalny show, w tekstach czai się jakaś nienachalna poetyka. I niedawno wydali kolejną płytę. Zwie się "Life Fantastic" i jest polecenia bardzo godna .


Żaden ze mnie recenzent, więc recenzja w tej chwili nie nastąpi. Nastąpi za to mały potok wrażeń, pewnie nieco nieskładny, bo ubranie w słowa emocjonalnej siły tych kilku piosenek nie należy do najprostszych zadań. Bo odbieram tę muzykę jako bardzo intymną, w pewien sposób fizycznie bliską. Kojarzy mi się doskonale z Tomem Waitsem i jeszcze lepiej - z Tesco Value. Aranż jest tak bogaty, że nie wiem od czego zacząć - od nawiązań cyrkowo-cygańskich czy garażowo-etnicznych, albo od sznytu bigbandowego, albo od okruszka elektroniki, albo od skojarzenia z przykurzonym klubem burleski - naprawdę nie wiem.
Więc powiem tylko, że Life Fantastic uważam za cudownie kameralne, a przy tym jakieś takie towarzyskie, nostalgiczne, melancholijne, ale też energiczne i żywiołowe, sensualne, eteryczne, przesadzone dźwięki. Moja ulubiona piosenka na dziś: Haute Tropique (a swoją drogą, do przesłuchania płyty zapraszam tu: plejlista). Cudo.

Wiem, jeden wielki chaos. Ale mam nadzieję, że wyciągniecie z niego cokolwiek wartościowego. Pozdrawiam i czekam na Wasze opinie :)

Całusy od Krewetki

No hej

Cześć. Jestem Krewetka i lubię się dzielić. Doznaniami, wrażeniami, myślami, doświadczeniami. Lubię sobie nieco poepatować wnętrznościami, chociaż daleko mi do emocjonalnego ekshibicjonizmu (mam nadzieję). Szukam inspiracji w każdej najdrobniejszej rzeczy, a kiedy już coś znajdę, to częstuję tym innych, a co. Mam specyficzną wrażliwość, apetyt na słowa, chaos w życiu, mętlik w głowie i chyba całkiem niezły gust.

Za to nie mam czasu na promowanie tych swoich przyszłych wypocin, jakieś blogolanserstwo, reklamownictwo. Tak więc jeśli ktokolwiek przypadkiem tu trafi - dostarczy mi radości podwójnej. W porywach nawet potrójnej, jeśli zostawi po sobie coś wartościowego ten ktokolwiek. No. To by było na tyle. Zapraszam. :)

(A tak małym druczkiem, z czystej kultury się przedstawię: wrocławianka, lat 20, żyję sobie tu leniwie z kotem wariatem i nie bardziej normalnym chłopakiem, staram się studiować międzynarodowy biznes, czytam bez opamiętania, słucham podobnie, trochę fotografuję, trochę wciąga mnie moda. Ale głównie to gnuśnieję. Jeśli chcecie coś jeszcze o mnie wiedzieć, w co wątpię, to nie krępujcie się pytać;))